30 lipca 2012

Wraca bo biegania i blogowania.

Ten miesiąc był ciężki. Głównie pod względem fizycznym. Kilka wypraw w góry, średnio co 2-3 dni po ok. 20km wykańcza. Organizm to nie maszyna ale kiedy się chce wykorzystać urlop w pełni trzeba być twardym. To spowodowało, że bieganie zeszło na dalszy plan. Cholernie było mi przykro, ale wiadomo, nie da się zrobić wszystkiego. Jeśli stopy są obolałe, a wiesz że dzień później znowu wyruszasz w trasę, nie możesz sobie pozwolić na dodatkowe wycieńczenie organizmu. Z resztą pod koniec tego istnego maratonu moje ciało zaczęło się buntować. Mogłam spać wszędzie (no dobra, nie w autobusie, ale na stojąco już tak) i długo. Stopy bolały nawet jak nie dotykały ziemi. Wstawało się coraz ciężej, ale chodziło jakby łatwiej. To plus.

Śpioch w pociągu

Dodatkowo przyplątały się korzonki. Nic nowego, mam z tym problem w sumie od dawna. To również przyczyniło się do przerwy w bieganiu. W końcu ciężko jest biegać, kiedy nie można ruszać głową :D Ale nie ma tego złego. Po górach kondycja się poprawiła, więc myślę że bieganiu wyjdzie to na dobre. 

A co robi biegacz, kiedy nie może biegać? Chodzi po sklepach :D W związku z tym w mojej szafie zagościły legginsy za kolano, które kupiłam w TK Maxx (jakaś firma/firemka? Morera, zna ktoś?, przyznam że nigdy tyłek nie wyglądał tak dobrze :) 
Drugim zakupem była bluza na chłodne dni z Kalenji. Wygrzebana na dziale męskim, bo wybaczcie ale płacić 69zł za bluzę damską, kiedy mogę mieć niby-męską za 29zł? Nie ze mną te numery drogi Decathlonie :D Z resztą pewnie inne panie również metką się nie przejęły bo małych rozmiarów było zdecydowanie mniej niż innych.

Plan treningowy również uległ zmianie. Zawody w Oleśnicy (mam nadzieję, że zdrowie pozwoli wystartować) traktuję jako debiut i przygotowanie do zawodów we Wrocławiu. W związku z tym trochę go zmodyfikowałam. Więcej w zakładce Zawody.

16 lipca 2012

Spóźniona relacja: Janowice Wielkie- Kowary - Budniki

Widok na Kowary i Śnieżkę

Miałam zdążyć przed wyprawą na Śnieżkę. Miałam, ale nie zdążyłam. Dlatego nadrabiam i zapraszam na relację  dwudniowej wycieczki z Janowic Wielkich do Kowar, a następnie do Budnik.

Znowu musieliśmy wcześnie wstać, żeby się dostać na pociąg do Jeleniej Góry. Stawiliśmy się z Dziubdziusiem punktualnie, kupiliśmy bilet i czekamy na Górołaza. Stoimy, czekamy a chłopaczysko się nie zjawia. Mam pewne deja vu, kiedy to w listopadzie czekaliśmy na niego na Dworcu PKS i ostatecznie my wsiedliśmy, natomiast Górołaz musiał pędzić na pociąg żeby do nas dojechać. 

Dziubdziuś dzwoni, żeby się dowiedzieć co i jak. Kiedy się dowiedziałam gdzie utknął nasz szanowny kompan, przodownik i po prostu 1/4 Rat Teamu, to wiedziałam że plan nie wypali. A był ambitny:
Zamek Bolczów
  • Janowice Wielkie - Zamek Bolczów
  • Skałki Krowiarki - Fajka
  • Fajka - Przełęcz Rudawska
  • Przełęcz Rudawska- Skalnik i do Kowar na nocleg
 Niestety, Górołaz spóźnił się dosłownie o włos. Pociąg odjechał a następny mieliśmy za jakieś dwie godziny. Pojechaliśmy więc do Górołaza na kawkę. 

Na drugi pociąg się nie spóźniliśmy i dojechaliśmy do Janowic. Stamtąd znanym szlakiem do Zamku Bolczów a potem w dół do Krowiarek. Robactwo nie było tak uciążliwe jak ostatnim razem, ale nie obyło się bez psiuka przeciw kleszczom i komarom. Z resztą z tym nie ma żartów, zawsze przed wejściem do lasu czy innych chaszczy się psikamy.

Fajka
Kiedy dotarliśmy na Fajkę, Górołaz i Dziubdziuś poszli się wspinać, a ja mogłam w spokoju oddać się konsumpcji. Nogi już dawały znać, że żyją i są w stanie odczuwać ból, więc zastanawiałam się co będzie dalej. W końcu drugi dzień chodzenia był przed nami. Z braku czasu podjęliśmy decyzję o zejściu ze szlaku. 

W Kowarach mieliśmy umówiony nocleg w Gospodarstwie "Zacisze". Teraz będzie garść nieopłaconej reklamy:
Jeśli macie zamiar nocować w Kowarach, w spokojnym miejscu na dosłownym zaciszu- uderzajcie w tamto miejsce. Gospodyni jest przemiła, pokoje komfortowe i niedrogie. Dodatkowo jest to świetna baza wypadowa. Stamtąd chwila moment i jesteście na szlaku czy to na Przełęcz Okraj czy na Wołową Górę, Rudnik albo Kowarską Czubę. No i ten prysznic z hydromasażem! Nie ma nic lepszego niż ulżyć plecom po całym dniu z plecakiem. Można ewentualnie pomoczyć się w wannie. Do wyboru.
 Drugiego dnia dołączył do nas ostatni członek drużyny i wyruszyliśmy do Budnik. Troszkę zboczyliśmy ze ścieżki przez co zamiast żółtym szlakiem popędziliśmy pomarańczową ścieżynką. Może to dobrze, bo do Budnik i z powrotem nie szliśmy tym samym szlakiem. 


Drzewo - przy strumieniu (Budniki)
Do osady dostaliśmy się stromym zejściem. Mnóstwo kamieni, stopy tego nie lubiły ale daliśmy radę. Mogliśmy się wygrzać nad strumieniem z czyściutką, lodowatą wodą. Teraz pora na kawałek historii:
Budniki były osadą, gdzie ludzie pędzili prosty (no może nie do końca prosty) górski żywot. Mieszkali tam do czasu, aż pewien hrabia nie uznał, że przez te górskie osady ciężko mu się zbiera pieniążki. W związku z tym zarządził ich likwidację. Budnikom się naturalnie oberwało ale ludność i tak zaczęła się tam ponownie osiedlać. Po drugiej wojnie światowej w części domów zamieszkali studenci Politechniki Wrocławskiej i Uniwersytetu, którzy m.in. po pobytach w obozach koncentracyjnych mieli odzyskać zdrowie i kondycję. Koniec końców z osady zostały ruiny.
Bardziej zainteresowanych historią Budnik odsyłam na stronę pasjonatów osady. Muszę się przyznać, że my ruiny ominęliśmy. A że padnięta byłam to postanowiliśmy ich poszukać jak wrócimy w tamto miejsce kiedy indziej. 


Ostatni przystanek - za Budnikami


Taki zachód słońca nas żegnał

Paskud nie dał mi pospać.

13 lipca 2012

Szybki rozluźniacz - prawa Murphy'ego a bieganie

Wygrzebane z The Runiverse. Moje bieganie zawodowe nie jest, ale już zaczynam dostrzegać niektóre prawidłowości. To o wietrze albo o mijaniu kogoś (w moim przypadku będzie to przystojniak) kiedy akurat idę sprawdza się w 100%. U Was się sprawdza?


12 lipca 2012

Podsumowanie tygodnia - przygotowania do zawodów

Do planu z poprzedniej notki podchodziłam dość sceptycznie. Nie wiem, tak już jakoś mam że jak widzę gotowy plan (obojętnie czy zrobiony przeze mnie czy nie) to czuję potrzebę niestosowania się do niego. Dowód na to, że nienormowany czas pracy to jest to czego potrzebuję. 

Jednak słowo się rzekło, a do zawodów wcale nie tak dużo czasu, więc wzięłam się za siebie.

Dzień pierwszy poszedł gładko, następny też. Lubię przerzucać żelastwo, więc ćwiczenia z ciężarami przyjęłam radośnie. Mój tyłek też, choć czułam że mam na czym siedzieć. W środę miałam biegać, ale moje kolano podpowiadało, że to nie jest dobry pomysł. Miało rację. Akurat w momencie w którym byłabym dosyć daleko od domu rozszalała się ulewa z piorunami i krupami włącznie. Poczułam się jak starowina bo jak tylko ulewa przeszła to kolano przestało boleć. Ki czort? Reumatyzm? Nieźle...

Dziś poszłam biegać już bez przeszkód, ale zadowolona nie jestem. Słaby dystans (2,5km) ale chociaż tempo jak na mnie dobre (7 min/km). W sumie dobrze się złożyło, że taki dystans krótki bo pogoda znowu zaczyna się psuć. Jutro pewnie nie pobiegam, choć kto wie, a w sobotę planujemy atak na Śnieżkę, więc uznam że trening siłowy będzie zaliczony. :D

A z takich nie-biegowych informacji spieszę donieść, że zaczęłam pisać magisterkę i mam 3,5 strony. Czuję że do 10 dziś dociągnę.

Po takich ścieżkach sobie biegam (tu jeszcze świeciło słońce)

A przed tym uciekłam - i już widzę, że pioruny się wiją.


9 lipca 2012

Przygotowania do zawodów...

... czas zacząć! Właściwie to nadal nie wiem czy wystartuję, cały czas się waham. Niemniej jednak postanowiłam się przygotować. Zobaczymy jak pójdą treningi w tym i następnym tygodniu to ostatecznie zdecyduję. Nie liczę na wynik, chcę po prostu spróbować swoich sił. W końcu inaczej się biega po odludziach, a inaczej z innymi ludźmi :D

Trening robię według schematu:


TYDZIEŃPON.WT.ŚR.CZW.PT.SOB.ND.
IMB 15minSMB 15minSMB 20minSMB 20min
IIodpMB 20minSMB 25minodpSMB 25min
IIIodpMB 25minSMB 30minodpSMB 30min
IVodp20min BS25min BodpS30min B
Vodp30min BS30min BodpS35-40min B
VIodp30min BSodp20min Bodp5K-START



Zaczerpnęłam go z tej strony i trochę jestem zmuszona go zmodyfikować, ale myślę że dam radę.

A więc do biegu... resztę znacie :)

2 lipca 2012

Podsumowanie czerwca i plany na lipiec

 Nie wyszło zbyt spektakularnie. Punktów w planie było 6, zrobiłam 2 (33%). Słabo strasznie, ale jest wymówka: po pierwsze sesja. Za każdym razem gdy zabierałam się do innych czynności, miałam wyrzuty sumienia, że nie robię nic do sesji. 
  Ze sportowych zaliczeń widzę: przebiec 3,40km ciągłym biegiem. No cóż: nie biegam 3,40km bez przerwy ale marszobiegiem "załatwiam" 5km. Myślę, że to i tak nieźle. Tak poza tym:


   Dodatkowo w moim życiu pojawiło się coś co może wykiełkować w jakąś pasję. Naturalnie chodzi o wyprawy, które zaczynają coraz bardziej zajmować mój umysł, ręce (dzięki Wam bogowie za kijki do trekingu!) i nogi, w związku z czym nowe cele pewnie się pojawią.

Natomiast plany na lipiec wyglądają następująco:

JĘZYKOWO:
  • Opanować lekcje 1-5 z książki "Barbajorgos" 
  • Opanować lekcje 1-3 "Czeski dla początkujących"
  • Przygotować listę 20 słówek (czeski) o tematyce: jedzenie i się ich nauczyć 
SPORT:
  • Przygotowania do zawodów w Oleśnicy (5 km)- polepszyć czas.
  • Zdobyć Śnieżkę
  • Przejść fragment Głównego Szlaku Sudeckiego (plan bardzo elastyczny, zależy od reszty drużyny)
INNE:
  • Zebrać materiały do pracy mgr (w sierpniu zamykają bibliotekę)
  • Nauka na zaliczenia na wrzesień (przetłumaczyć jeden tekst i nauczyć się 3 stron drugiego)
  • Uporządkować "mieszkaniowy burdel" czyli Generalne Porządki
  • Akademia PARP dokończyć kurs i zacząć kolejny

ShareThis