5 sierpnia 2012

Czuję, że żyję.

Nic tak nie działa na moje samopoczucie jak sprint. Jasne, dłuższy bieg też daje satysfakcję, szczególnie kiedy przebiegam dystans szybciej niż poprzednio, albo za jednym zamachem (co jeszcze w przypadku mojej piątki miejsca nie miało :), ale nie ma to jak sprint. To uczucie, kiedy się rozgrzewam, ustawiam i ten krótki moment kiedy wyciągam nogi przed siebie jak tylko się da, ręce pracują, w pewnym momencie zaczynam czuć charakterystyczne ciepełko i lekkie pieczenie - no bajka. A potem jest cisza. Kilka głębszych wdechów, marsz na "miejsce startowe" i znowu! Historia się powtarza. I tak kilka razy. A w domu? W domu czuję się tak, jakbym przerzuciła tonę żelastwa na siłowni. Jednym słowem: dobrze.

Sprinty są dla mnie rewelacyjną alternatywą. No i póki co jest to poziom na którym nie czuję się jak totalny żółw i człowiek z kondycją wynoszącą zero. Szybkie biegi od zawsze dobrze mi szły. No może nie na poziomie olimpijskim, ale kiedy w gimnazjum podczas biegania na 400m/600m (matko, teraz biegnę ok. 2km bez przerwy!) byłam ostatnia (lub gdzieś w okolicach szarego końca), to na sprincie byłam druga i nikt nie miał możliwości mnie zastąpić na srebrnej pozycji. 

Teraz jestem mądrzejsza. Znam swoje błędy z młodości. Jakoś nikt nie potrafił mi powiedzieć, że to nie o to chodzi żeby lecieć na złamanie karku na początku biegu dodatkowo dysząc jak lokomotywa. Nikt nie powiedział to i wyniki były słabe. Czasami zastanawiam się czy gdybym wtedy wiedziała to co dziś wiem, to czy byłoby inaczej? Pewnie przede wszystkim nie przechodziłyby mnie ciarki na dźwięk "dziś biegamy na 600m". 

Źródło
A tak na marginesie: Przygotowania do zawodów trwają. Pytanie do których? Naturalnie bieg w Oleśnicy jest najbliżej, ale moja forma nie jest najlepsza no i nie wiem czy w ogóle wystartuję (mój organizm lubi mi płatać figle ;). Natomiast zawzięłam się na bieg Solidarności we Wrocławiu. Więc zasadniczo do niego trenuję, a bieg oleśnicki traktuję jak pierwszy sprawdzian. Głównie psychiczny. Mam nadzieję, że uda mi się wziąć w nim udział.

3 komentarze:

  1. Ja też gdybym mogła wrócić do przeszłości to bym to i owo pozmieniała. Przede wszystkim w ogóle bym coś trenowała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki optymistyczny post :D aż nabrałam ochoty na bieganie!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

ShareThis