20 czerwca 2012

O tym jak biegłam po personal best

Źródło
 Za dużo się tego nazbierało. A nic tak nie motywuje jak sukcesy innych ludzi. To znaczy nie zawsze. Czasami sukcesy innych nas dobijają. Tym razem było jednak inaczej.

 Brat Dziubdziusia biega. Z resztą Dziubdziuś też biega, ale często ze mną przez co nie może się pochwalić jakimiś wynikami na poziomie ;) Jak biega sam to jest inaczej, ale biega bez psa na smyczy (czyt. GPS z Endomondo) więc muszę mu jedynie wierzyć na słowo. W każdym razie Brat Dziubdziusia po kupieniu nowego telefonu, postanowił wejść w świat Endomondo, przy okazji rozwalając mój świat na kawałki. 
 Po pierwszym biegu nawalił PB (personal best - przyp. Autorka ;), że aż mi się wstyd zrobiło że u mnie to tylko nędzny Test Coopera, 1km i 1 mila. A ja? Nie dość, że czasami zawzięta to jeszcze nie lubię jak mi się "obcy panoszą". Ustaliłam więc że pobiegnę 5km gwarantując sobie PB na tym dystansie. 

 Dupsko zebrane w troki więc zaczynamy, jest dobrze choć duszno strasznie. Niby jakieś krople z nieba poleciały, ale tylko postraszyły dzieci i starców. Dodatkowo dostałam też pewną dawkę dopingu od pieska, który jak to stwierdziła właścicielka z uśmiechem: "Nie gryzie, tylko dopinguje biegaczy." Sympatyczna kobieta i piesek. Faktycznie, ledwo się zbliżyłam sierściuch mnie niuchnął i "olał ciepłym moczem". 

 Dobiegłam do standardowego miejsca i miałam zagwostkę: co dalej? Przecież nie będę biegać wahadłowo jak wariat, a tu ponad połowa dystansu przede mną. Podjęłam jednak męską decyzję i uznałam, że po chaszczach biegać nie będę ale zrobię to na zasadzie: trochę tu, trochę tam i się metry uzbierają. 


Podsumowanie, czyli dlaczego to właśnie do mnie mruga piesek z powyższego zdjęcia? 

 Dystans zaliczyłam: piękne 5km jawi się na mej endomondowej stronce. Dodatkowo (co jest dla mnie największym sukcesem) poprawiłam swój czas na 1km i to aż o minutę! Nie wiem jak to zrobiłam, ale zaczyna to wyglądać przyzwoicie. Ogłaszam więc, że nie próbujcie mnie gonić na tym dystansie, chyba że zaliczacie go w mniej niż 6:55min. Żartuję. Nadal jest słabo, ale przynajmniej uzyskałam kapkę motywacji.


4 komentarze:

  1. Brawo ;D Czyż to nie wspaniałe uczucie przebiec trochę wiecej, trochę szybciej? To jest chyba jedna z lepszych rzeczy w bieganiu ^^

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt. Na szybkość co prawda przyjdzie jeszcze czas, ale sama świadomość, że pobiegłam, że dałam radę - świetne uczucie. Chyba zaczynam dostrzegać co to znaczy "pokonywać własne słabości".

      Usuń
  2. Gratuluję :) i masz piękny szablon bloga, bardzo mi się tutaj podoba :)

    OdpowiedzUsuń

ShareThis